strona główna płytytekstyprasagaleriakontaktlinki

       
     

1. Pracownia
2. Psisko
3. Anemia
4. Poszli
5. Pieśń o Arce
6. Liście, listy
7. Dyrygentka
8. O obrotach sfer niebieskich
9. Odjazdy
10. Zostaw jej noc
11. Magnolie
12. Po schodach
13. Od siebie do siebie

1. PRACOWNIA

Fortepian tam po nic. Malują, nie tańczą.
Gadają, maczają pędzle w farbach.
Nad zgniłą rozwodzą się pomarańczą,
by cuda tworzyć w męczarniach.
A jednak fortepian. Aż rwie się firanka.
Niech weźmie ją który wiatr do tańca.
Lecz tu jabłko, kwiaty i pusta szklanka.
Cóż martwej naturze z walca.

Z powietrza mrok płynie i cisza. W tej ciszy
wytrwale szukają pomysłów
adepci, co marzą o wielkim temacie,
co szybko z nich zrobi artystów.

Nie tańczy firanka, fortepian nie dźwięczy
jak kiedyś, gdy był balową salą
z misternym sklepieniem z aż dwu pajęczyn
nad myszy - kochanków parą.
Wygryzła strzęp ona z foranki na welon,
a on jeszcze mniej na rękawiczki
i zamilkł fortepian, gdy z tą jej bielą
odeszli do leśnej kapliczki.

I znów mrok. Znów cisza. Wciąż w oknach zamkniętych
są kraty, co strzegą pomysłów
i bladych jak ściany, i szarych jak deski
podłogi strzegą artystów.

Nie będzie z firanki tancerka.
Fortepian imp o nic i muza tam nie zmierza,
lecz uczą się. Wiedzą, jak schnie paleta
i jak trzeba trutkę odświeżać.